2017 rok był dla kibiców Manchesteru United niczym przejażdżka rollercosterem. Sukcesy przeplatały się z niepowodzeniami, styl gry raz cieszył oko, a raz powodował krwawienie tego narządu. Chyba mało kto potrafi jednoznacznie ocenić jakie były te 12 miesięcy w wykonaniu “Czerwonych Diabłów”. Czas ten obfitował w tak wiele interesujących wydarzeń, że postanowiłem wybrać po 3 negatywne i pozytywne oraz podzielić się subiektywną opinią na ich temat.
POZYTYWY
1. Old Trafford to znowu twierdza (prawie)
Liczba 32 oficjalnych spotkań rozegranych na swoim stadionie w 2017 roku – 22 wygranych, 9 zremisowanych i tylko 1 przegrane. Rywale Manchesteru United w końcu przyjeżdżali na Old Trafford traktując każdą zdobycz jako sukces. Pomimo zaliczenia tego jako pozytywny aspekt ostatnich 12 miesięcy. nie można być całkowicie zadowolonym z tego bilansu. Owszem, jest to wynik, który większość klubów brałaby w ciemno, natomiast “Czerwone Diabły”, jeśli chcą wrócić na należyte miejsce, powinny celować wyżej. Za dużo oddanych głupio punktów poprzez remisy to coś, co zdecydowanie powinno zostać poprawione w 2018 roku. Tak samo jak wyniki z czołowymi drużynami Premier League. Jedna porażka to bardzo mało, jednak poprzez styl, w jakim została odniesiona oraz fakt, że było to spotkanie derbowe z “Obywatelami”, należy wziąć ją w czerwone kółeczko. Mimo wszystko jest zauważalny progres w stosunku do roku poprzedniego. Jako kibice pamiętający drużynę United z czasów sir Aleksa Fergusona, możemy jednak prosić o więcej.
2. +2 do liczby trofeów
Pomimo tego, że United zdobyli 3 trofea w poprzednim sezonie, to do roku kalendarzowego zaliczają się tylko dwa, ponieważ mecz o Tarczę Wspólnoty rozgrywany był w sierpniu 2016 roku. Dla wielu i tak to trofeum nie przejawia większej wartości, a nawet nazywane jest kolejnym meczem towarzyskim. Puchar to jednak puchar i zawsze lepiej mieć go w klubowej gablocie, która wzbogaciła się w 2017 roku o dwa nowe laury. Były to Puchar Ligi, który drużyna z Manchesteru zdobyła po raz piąty, a także trofeum za Ligę Europy, wywalczone pierwszy raz w historii klubu. Był to jednocześnie pierwszy od 9 lat triumf w europejskich rozgrywkach i chyba najważniejszy w poprzednim sezonie, ponieważ pozwolił zakwalifikować się do Ligi Mistrzów. W obecnym roku wiemy już, że nie ma szans na obronę żadnego z tych trofeów, a szanse na zdobycie mistrzostwa Anglii są tylko matematyczne. Pozostaje walka w Pucharze Anglii oraz Lidze Mistrzów, jednak na zdobycie tego drugiego mało kto daje drużynie Jose Mourinho szanse, a pierwsze nie wystarczy, by zaspokoić głód kibiców. Zapowiada się więc gorszy rok, dlatego warto docenić to co udało się wywalczyć w 2017.
3. Jak feniks z popiołów
Ashley Young to zdecydowanie objawienie tego sezonu. Skazywany na ławkę rezerwowych albo oglądanie meczów z wysokości trybun zawodnik nie dość, że wywalczył miejsce w pierwszym składzie, to stał się jedną z najważniejszych postaci, gdy jest na boisku. Pomimo tego, że cały 2017 rok nie był dla niego tak udany jak ostatnie trzy miesiące, to nie można przejść obojętnie obok jego osoby. Anglik pokazał, że ciężką pracą na treningach można zmienić swój status w drużynie i szczerze chciałbym, żeby kilku innych graczy wzięło z niego przykład i bardziej przykładało się do pracy. Roku co prawda nie zakończył najlepiej, ponieważ przez swoje głupie zachowanie w meczu z Southampton został zawieszony na trzy mecze, aczkolwiek najbardziej pamiętnym momentem ostatnich 12 miesięcy z udziałem Younga będzie bezwzględnie jego uderzenie z rzutu wolnego ze spotkania z Watfordem.
NEGATYWY
1. Transfery
W 2017 roku do pierwszej drużyny Manchesteru United dołączyło trzech nowych piłkarzy: szwedzki obrońca Victor Lindelof z Benfiki Lizbona, serbski pomocnik Nemanja Matić z Chelsea oraz Romelu Lukaku, belgijski napastnik poprzednio reprezentujący barwy Evertonu. Ta trójka kosztowała klub blisko 150 milionów funtów, jednak można mieć wątpliwości czy spełniają pokładane w nich nadzieje. O ile w przypadkach Lukaku i Maticia sytuacja jest podobna (obaj świetnie weszli w sezon, po czym powoli spuszczali z tonu), tak Lindelof od początku przygody z Old Trafford nie przekonuje. Oczywiście połowa sezonu to za wcześnie, żeby oceniać tych zawodników. Głównym problemem przy transferach było ich złe rozplanowanie. Dobrze pamiętamy telenowelę z udziałem Ivana Perisica, który jak się okazało był jedynym calem transferowym na pozycję skrzydłowego. Nie kupiono żadnego bocznego obrońcy, pomimo tego, że Antonio Valencia ma już blisko 33 lata, Luke Shaw większość czasu się leczy, a Matteo Darmianowi bliżej do poziomu Legii Warszawa niż 20-krotnego mistrza Anglii. Sytuację udało się uratować dzięki wystrzałowi formy Ashleya Younga na boku obrony oraz wystarczająco dobrej grze Marcusa Rashforda i Anthony’ego Martiala na skrzydłach. Mimo wszystko w kadrze “Czerwonych Diabłów” są ewidentne braki, które muszą zostać uzupełnione jak najszybciej.
2. Gra z zespołami z czołówki
W 2017 roku drużyna Manchesteru United rozegrała 11 spotkań z zespołami z angielskiej czołówki oraz Realem Madryt, wygrywając tylko 3 z nich, notując 2 remisy i aż 6 porażek. O ile z bilansu na Old Trafford można być w miarę zadowolonym, tak w tym przypadku nie ma o tym mowy. Jeśli chce się być najlepszą drużyną, trzeba umieć wygrywać mecze, których stawka wykracza poza trzy punkty. Na tę chwilę Manchester United nie jest takim zespołem i wiele mu do takiego brakuje. Gdy David Moyes, będąc trenerem drużyny z Old Trafford powiedział, że chcą aspirować do poziomu Manchesteru City, żaden kibic “Czerwonych Diabłów” nie chciał o tym słyszeć. W obecnej sytuacji wszyscy z chęcią zamieniliby się wynikami. Drużyna Pepa Guardioli rozegrała 10 spotkań z czołówką, wygrywając 4, 4 remisując oraz doznając 2 porażek. To, co odróżnia oba zespoły, to to, że “Obywatele” notują progres w takich starciach. Ostatnią porażkę zaliczyli w kwietniu, gdy pokonał ich Arsenal po dogrywce w Pucharze Anglii, a w obecnych rozgrywkach wygrali każde takie spotkanie.
3. Jose Mourinho
Portugalski szkoleniowiec ma w swojej gablocie 26 trofeów zdobytych we wszystkich klubach, w których pracował – wynik godny pozazdroszczenia przez niemal każdego menadżera. Nie da się jednak ukryć, że uciekła gdzieś ta magia Mourinho, przez którą biły się o niego największe kluby świata – albo rywale nauczyli się grać przeciwko drużynom prowadzonym przez “The Special One” albo jest to kulminacja obu tych rzeczy. Zespoły prowadzone przez Portuglaczyka nie były tak widowiskowe jak Barcelona w swoich najlepszych latach z Messim, Xavim i Iniestą w życiowej formie, jednak były zabójczo skuteczne, potrafiły “zabić” grę rywala, jednocześnie stwarzając sobie 3-4 dogodne sytuacje w meczu i zawsze część z nich wykorzystać. Obecne United pod wodzą Mourinho dalej stara się “zabijać” mecze parkując autobus – często jest to jednak nieskuteczne, co najlepiej widać po bilansie spotkań z mocnymi rywalami. Jakby tego było mało, liczba stwarzanych sobie okazji w tych meczach również jest bardzo mała, nie ma pomysłu na grę piłką w spotkaniach ze słabszymi rywalami. Kolejnym kamyczkiem, który można wrzucić do koszyczka Jose, są transfery. A konkretniej cele transferowe. Można podsumować, że największym problemem Manchesteru United w 2017 roku jest Jose Mourinho. Futbol ruszył do przodu, a Portuglaczyk najwidoczniej przespał ten moment i dalej próbuje ratować się sztuczkami, które zapewniły mu sukcesy w Porto oraz podczas pierwszej przygody w Chelsea. Można mieć tylko nadzieję, że w 2018 roku, wbrew wszystkiemu co logiczne, “The Special One” postanowi się zmienić i że ta zmiana przyniesie drużynie Manchesteru United wiele sukcesów.